Inuyasha.pl ▽
▹ Indeks
▹ Kontakt
▹ O stronie
▹ Tematyka - recenzja
▹ Fandom

manga ▽
anime ▽
▹ Odcinki
inne ▽
▹ Bohaterowie
▹ Akcesoria
▹ SotDJ - recenzja gry


"Secret of the Divine Jewel" - dla głęboko wierzących fanów


Wydawca:  Bandai Namco Games, oddział w USA
Data wydania:  USA, 23 Styczeń 2007
Przednia okładka:  odsyłacz do obrazka
Platforma:  Nintendo DS
Gatunek:  RPG

RPG z Inuyashą w tytule polega głównie - i niestety - na tłuczeniu wyłażących znikąd demonów. Rzućmy okiem, czy jest 'tego' więcej.

Fabuła gry wpasowuje się w zarys stworzony przez mangę i anime; młoda licealistka, Kagome Higurashi przypadkowo przekracza granicę czasoprzestrzeni, dzięki czemu ląduje w erze Sengoku, tj. feudalnej Japonii. Poznaje tam nowych przyjaciół, miłość swego życia, a także wrogów z nikczemnym Naraku na czele. Celem nadrzędnym staje się zdobycie artefaktu zwanego klejnotem Shikon, czasem nazywanym także "klejnotem dusz". Błyskotka nie tylko skupia uwagę kieszonkowców; mówi się, że moc zawarta w nim może przesądzić o przyszłości świata, zarówno feudalnego jak i przyszłości.

sotdj_II
"Poznaj świat wykreowany przez Rumiko Takahashi z popularnej serii "Inuyasha", pełen ekscytujących przygód
kiedy odkryjesz całkowicie nową fabułę i opowieść
nieznaną wcześniej. Podróżuj ze swoimi ulubionymi bohaterami
i przebijaj się przez hordy mistycznych demonów
aby odkryć Tajemnicę Boskiego Klejnotu."

Pojawia się jednak ktoś nowy. Blond włosa amerykanka imieniem Janis. Przez pracę ojca dziewczyna jest zmuszana raz po raz do przeprowadzek, co jest przyczyną wiecznych kłótni rodzinnych. Ta mobilność odbija się oczywiście na życiu prywatnym bohaterki; zaczyna od przysłowiowego zera w Tokio, gdzie udaje jej się zdobyć zaufanie tylko jednej osoby w całym liceum - Kagome.
Aż to pewnego razu Janis postanawia dowiedzieć się, czemu jej jedyna przyjaciółka ustawicznie choruje, nie zdradzając przy tym jakichkolwiek symptomów. Nie wyciąga jednak niczego od Dziadka Higurashi, który dodatkowo wykręca się od rozmowy na ten temat. Dosyć zdziwiona reakcją opiekuna świątyni, postanawia rozejrzeć się w okolicy.
Ciekawość, czy może zrządzenie losu prowadzi ją w stronę Studni Zjadaczy Kości, gdzie zostaje niespodziewanie zaatakowana przez byt, którego nigdy dotąd nie spotkała - demona.
Z opresji zostaje jednak wyratowana przez osobliwą nieznajomą, a która przedstawia się jako Sen. Wikła ona protagonistkę w swoje gierki, nie zdradzając przy tym ani krzty informacji nawet na swój temat.
W miarę postępów stanie się jasne, że scenariusz przypomina ser szwajcarski; zawodny schemat walki o losy świata z 'tymi złymi', których wiecznie dręczy fatum. Dalej.

Rozgrywka. Kręcimy się po dwuwymiarowym lądzie, poprzecinanym rozmaitymi akwenami, pasmami górskimi, lasami i tym podobnym, barwnym ścianom, przy okazji - i regularnie - zderzając się z nimi. W połączeniu z ruchami postaci, które znają wyłącznie cztery kierunki ruchu, tworzy to pokraczne wrażenie jak na grę wydaną w 2007 roku.
Mapa ma dawać wrażenie otwartej, ale taka nie jest. Mamy do dyspozycji odpowiednią ilość sektorów, podzielonych według postępów z fabułą, a do tego mocno okrojonych (np. linią brzegową morza, czy raczej teksturą imitującą wybrzeże). Wolność przechadzania się, jest ograniczona także poziomami doświadczenia przeciwników - im dalej, tym są oni bardziej irytujący (żywotniejsi, silniejsi..), tym samym nie ma sensu pchać się na pewną śmierć i lepiej "grać grzecznie".
Przechadzanie się samo w sobie potrafi być nużące. Otóż domyślnie jest możliwa sytuacja, kiedy co dwa kroki będziemy napadani przez hordy (wspomniane zresztą na okładce produkcji) nieprzyjemniaczków i zmuszani do ich gromienia.
Gra przełącza się automatycznie do prostego trybu walki, gdzie zostajemy uraczeni takim oto interfejsem: w górnym narożniku - tj. ekraniku - przeciwnicy, a w dolnym "nasi". Każda postać ma swój zestaw technik ofensywnych i defensywnych, który nigdy nie ulega zmianom (wyjątkiem jest Janis, jako że to główna bohaterka).
Działania odbywają się według ustalonej kolejności, za którą odpowiada system poziomów doświadczenia. Im więcej wygranych starć, tym wyższy poziom, który przekłada się na zdrowie postaci, a także jej szybkość, siłę i tym podobne. Prócz tego gracz zdobywa mamonę porzuconą przez pokonanych, jak i stosunkowo rzadko przedmioty różnego zastosowania (do leczenia czy sterydy do "pakerowania" statystyk).
Sama walka polega na wybraniu techniki z "listy" dostępnych (większy wybór, jeśli postać nie jest zmęczona), następnie celu/ów i potwierdzeniu. Animacje czynności nie zmieniają się, dzięki czemu po dłuższej styczności z grą denerwują - zwłaszcza swoją ślamazarnością i brakiem opcji ich przyspieszenia, pominięcia czy nawet wyłączenia.

sotdj_IV   "Spotkaj swoich ulubionych bohaterów z
serialu takich jak Inuyasha, Kagome czy specjalnie
  stworzone postacie jak choćby Janis i
   złóż zespół, aby podróżować i walczyć!"

Jeśli oponent przegrywa, to jego problem. Gorzej, kiedy dostanie się nam, gdyż wówczas gra po prostu się kończy i ładuje główne menu. Egzotyczna zagrywka, która potrafi odrzucić swoją bezczelnością. Toteż bez zapisów stanu rozgrywki ani rusz - a te jak na złość wcale nie są wygodne w użyciu.
Zabezpieczyć swoje postępy można tylko i wyłącznie na mapie ogólnej danego obszaru, czyli tam gdzie okolica jest pomniejszona, a prowadzona postać powiększona. Poniżej tej mapy, na dolnym ekraniku, wyświetla się w prawym górnym rogu niewielki żółty znacznik - to jest właśnie opcja zapisu (zdjęcie).

sotdj_III "Intuicyjny system walki wzorowany na
  serii telewizyjnej: Ciesz się walką z hordami
straszliwych demonów z intuicyjnym
  układem kontrolnym poleceń."

  Ok.. chodzimy, bijemy słabszych i zbieramy szmalec - to mało. Dlatego twórcy postawili na coś, o czym już wspomniano wyżej - tłumach antypatycznych typków, gdziekolwiek byśmy się nie udali. Zdarzające się wielokrotne ataki na krótkim dystansie, to norma, która szybko męczy. Na tego typu sytuacje istnieje na szczęście rozwiązanie - połowiczne, ale jednak. Mianowicie jest możliwość zaopatrzenia się w specjalne amulety, o których będzie mowa później, a które np. zmniejszają szansę bycia wykrytym.
Talizmany, jak i reszta dobytku upchniętego po kieszeniach "naszych", mają jedną wspólną cechę - nie wiadomo do czego służą. Co innego, jeżeli będziemy dość ciekawi, aby się tego dowiedzieć. Za co odpowiada dany przedmiot, można sprawdzić na dwa sposoby - albo próbując w akcji, albo klikając nań stylusem. Rozwiązanie archaiczne, wymuszające wspomnianą na okładce "intuicyjność".
Po pozbyciu się milusińskich, można powrócić do dalszego gubienia się, i to dosłownie. Kto po raz pierwszy ma styczność z grą, bądź nie pamięta co trzeba robić, tego najprawdopodobniej czeka utrata cennego czasu i gruntowne zaznajamianie się z lokacjami. Ścieżka tak naprawdę jest jedna, zawsze, tyle iż zazwyczaj trzeba wykonać coś, o czym się nie wiea, bo i skąd? słowem strategia prób i błędów, utraty nerwów i chęci. Czyżby twórcy zinterpretowali gatunek RPG nie tylko jako "role-playing game"? Na to wygląda.

Wrażenia estetyczne. "Secret of the Divine Jewel" nie rzuca na kolana także od strony graficznej. Nie ma tutaj żadnego rozmachu. Na wyróżnienie zasługują jedynie niektóre miejscówki, jak i ikony przedstawiające postaci. Poza tym nic na czym oko mogłoby się na dłużej zatrzymać. Premiera nie miała miejsca wieki temu, a co za tym idzie mogli się twórcy bardziej wysilić. Estetycznie produkt jest słaby, czego dowodem będzie zestawienie go z innymi na tą samą platformę.

Dźwięk. Pomińmy odgłosy - jest ich tyle co kot napłakał i do tego bywają drażniące. Pod tym względem produkt niemalże leży. Niemalże, gdyż istnieją na szczęście melodie. Muzyka ratuje honor technicznego zaplecza, przede wszystkim dzięki odpowiedniemu jej dobraniu do sytuacji. Oczywiście, nie jest ona na jakimś bardzo wysokim poziomie, ale dostarcza tę część klimatu, której brakuje lokalizacjom.

I to w zasadzie tyle. Gra stanowi nic ponad coś, co mogło być dłuższym odcinkiem anime/rozdziałem mangi, a który postanowiono ubrać w inne piórka. Jestem przekonany, że taki pomysł ma sens i można było stworzyć coś naprawdę wciągającego. Rzeczywistość jednak odcisnęła tutaj swoje piętno, dzięki czemu mamy po prostu kolejny RPG służący marnowaniu własnego życiorysu. To nie tylko techniczna porażka, to także niedorobiona fabuła, odwalona od początku do końca. Nie będzie nawet zamknięcia opowieści, które stawiałoby namiastkę kropki nad "i" - po prostu potraktowano produkcję po macoszemu. Moim zdaniem nie chodziło raczej o nabicie sakwy, ale o próbę stworzenia negatywnego obrazu serii, która to przełożyła by się na zmniejszenie zainteresowania nią pośród odbiorców. Wiem, wiem, dziwnie to brzmi, ale takie odnoszę wrażenie. Fakt faktem ekipa, która tutaj pracowała, z całą pewnością była uzależniona od zegarka i braku funduszy - "tanio, szybko i skutecznie". Na szczęście ta ekipa, to oddział Amerykański, a nie Japoński - więc jest jeszcze nadzieja, że może będzie kiedyś coś lepszego.
Wniosek pozostaje taki jak na samym początku - "Secret of the Divine Jewel", tylko dla głęboko wierzących fanów.

Wybrane problemy

Zabili mię setny raz, nie wiem jak zapisać grę - czy w ogóle jest to możliwe?


Zapisać stan gry można, ale tylko na mapie głównej danego obszaru (tam gdzie teren jest pomniejszony, a postać prowadząca powiększona). Jeśli już mamy ją w górnym ekraniku, to wzrok proszę skierować na dolny - w jego prawy górny róg. Będzie tam złotawa ikona z literą "S" (zdjęcie).

Nie wiem co robić, gdzie iść itp. dylemat..
Pytanie wymaga dokładnego opisu "co i gdzie", więc odpowiedź musi być ogólnikowa: szwendać się gdzie tylko się da i klikać gdzie popadnie. W pewnym momencie fabuły należy także wrócić do lokalizacji początkowej, czyli do nowożytnej Japonii.

Nie wyrabiam - tyle tych paskud mnie obłazi, że dosłownie muszę się przepychać pomiędzy nimi i wyskakiwać oknem.
Skaza, dzięki której gra dostała wiele negatywnych not, w wielu serwisach informacyjnych. Można się użerać i nabić poziom doświadczenia do maksimum (90), albo zaopatrzyć się w amulety ograniczające starcia. W tym celu należy odwiedzić Hosenkiego Młodszego - nie sposób nie zauważyć jego domu, gdyż jest to ogromna muszla, widoczna nawet z ogólnej mapy obszaru.

Czy jest gdzieś spis amuletów (nazwy i zastosowanie), jakimi dysponuje Hosenki Młodszy?
Raz jeden takowy znalazłem i był on niepełny. Jakby tego było mało, został spisany w języku chińskim. Poniżej własne "odkrycia":
# nazwa krótki opis cena
1 Amulet Inori zwiększa szybkość tur podczas starć 1900
2 Amulet Negai zmniejsza szybkość tur podczas starć 2900
3 Amulet Kiyome zwiększa odporność na paraliż i zatrucie 3300
4 Amulet Mamori zwiększa defensywę o 5% 2200
5 Amulet Takeru zwiększa moc ataków o 5% 2200
6 Amulet Matsuri zwiększa częstotliwość ataków na naszych bohaterów 2800
7 Amulet Sizuka zmniejsza częstotliwość ataków na naszych bohaterów 2800
Amuletów jest tyle, ile przekażemy materiałów potrzebnych do ich stworzenia Hosenkiemu. Są to choćby trofea zdobywane podczas walk (rogi, szpony..), choć także błyskotki znajdywane podczas eksploracji terenów, np. grot. Artefakty są skuteczniejsze wtedy, kiedy kupujemy je dla każdego członka drużyny. Warto pamiętać także o tym, że po kupieniu należy jeszcze w menu ekwipunku uaktywnić przedmiot - stylusem. Kwestia oczywista, aczkolwiek łatwo o jej pominięcie.

Czy opłaca się zbierać pieniądze?
Czy się chce, czy też nie, trzeba. Osobiście zakupy czyniłem bardzo sporadycznie, praktycznie tylko zaopatrując się w amulety i przepustkę (świstek potrzebny do przekroczenia posterunku granicznego). Można także kupować przedmioty służące do leczenia, czy faszerowania naszych postaci. Z czego trzeba nadmienić, że sterydy są bardzo drogie i niezbyt przydatne, ponieważ taniej wychodzi samodzielnie nabijać statystyki.

Jak grę można zdobyć?
Oczywiście polecam legalne rozwiązanie - kupić. Kupowanie jednak ma ten mankament, że tego praktycznie na rodzimym rynku nie ma (poznali się!). W serwisie allegro.pl widziałem jeden raz ten tytuł - i do tego była to ciągle ta sama oferta, gdyż nikt nie był nią zainteresowany. Pozostają serwisy międzynarodowe - np. ebay.

Czy opłaca się kupić te grę?
To już kwestia gustu i podchwytliwe pytanie. Ja mam wiele zastrzeżeń i nie jestem zadowolony z tego, czemu poświęciłem naprawdę mnóstwo czasu (bo liczyło się dla mnie przejście w stu procentach, pod tę stronę chociażby). Gdybym miał drugi razu nabyć, to miałbym wątpliwości i raczej nie kupiłbym. "Secret of the Divine Jewel" wydaje mi się trafnym wyborem tylko wtedy, gdy w planie mamy ośmiogodzinną jazdę autokarem i obawiamy się gadatliwości innych pasażerów.

Cały ten tekst przesycony jest negatywnym obrazem produktu. Zatem, czy jako autor strony promującej "Inuyashę" nie uważam, że artykuł ten powinien mieć bardziej pochlebny charakter?
Stawiam sobie za cel nie tylko sławić dobrę imię dzieła, ale także odnosić się do czytelników w sposób sprawiedliwy. Nie będę polecał czegokolwiek, obojętnie od marki, co nie zasługuje na bycie polecanym. W tym przypadku mamy kiepską grę, którą słusznie określić można mianem naciągania. Skok po kasę, a w zamian mierna jakość. Także "chromolę" poprawność polityczną, daleko i głęboko.

« do góry